Zmiany, nowe horyzonty i Lyon w tle, czyli co działo się z Polką we Francji, kiedy jej nie było ;)

20190816_162020Bardzo dawno mnie tu nie było. Wiele razy chciałam wrócić do blogowania. Wiele razy nosiłam się z myślami o nowych postach ale ciągle coś stawało na przeszkodzie, by spokojnie zasiąść do komputera i przelać na klawiaturę to wszystko, co od dawna chodzi mi po głowie. Niejednokrotnie myślałam o czytelnikach, którzy śledzili blog przez kilka lat i z pewnością czują się zawiedzeni faktem, iż nagle Polka we Francji zniknęła, zapadła się pod ziemię i opuściła blogosferę. Mój blog nigdy nie był wielce znany, nigdy nie stał się również źródłem dochodu czy jakichkolwiek innych materialnych profitów. Chciałam dzielić się z innymi Polkami (Polakami oczywiście też) swoimi doświadczeniami na emigracji, swoimi wzlotami i upadkami oraz mniejszymi i większymi podróżami. Życie potrafi jednak zaskoczyć i niekiedy z dnia na dzień wywraca do góry nogami naszą poukładaną, wręcz nudną codzienność dając nieźle w kość… Przez ponad 3 lata nie byłam w stanie i nie chciałam pisać o tym, co się wydarzyło w moim życiu ponieważ traktowałam to wszystko w kategoriach porażki… Dziś patrzę na świat zupełnie inaczej i wiem, że nic nie dzieje się bez przyczyny i że po każdej burzy wychodzi słońce :)

Po sześciu latach związku i pięciu w małżeństwie nastąpił nowy rozdział w moim życiu pt. « Rozwód ». Na udaną, piękną i szczęśliwą relację pracuje się latami, tak naprawdę całe życie. Na jej rozpad również. Kiedy zostałam postawiona przed faktem, iż mój związek dobiegł końca, trzeba było podjąć decyzję co dalej… Rozważałam powrót do Polski, rozważałam wyprowadzkę do Marsylii, chodził mi po głowie Paryż, choć nie przepadam za tym miastem. Stanęło na tym, iż przyjechałam do Lyonu, gdzie mieszkam już od ponad trzech i pół roku.

Kiedy musiałam podjąć decyzję co dalej, co mam robić, jak i gdzie ma się toczyć moje życie, otrzymałam wiele « rad », które dość mocno zweryfikowały moje przyjaźnie. Nagle okazało się, że wielu znajomych wysyła mnie do Polski i mało kto wierzy w to, że poradzę sobie sama na francuskiej ziemi. Dziś większość z osób, które we mnie nie wierzyły, albo wręcz cieszyły się z mojej « porażki » już nie ma w moim życiu. I to jest jeden z wielu pozytywnych aspektów mojego rozwodu – porządne sprzątanie, weryfikacja znajomości i ludzi, na których mogę liczyć lub kompletnie nie.

Czego się nauczyłam przez prawie 4 lata od rozstania z byłym mężem? Bardzo wiele i dziś z całą pewnością mogę powiedzieć, iż rozwód, to była jedna z najlepszych decyzji, jakie mogłam podjąć w życiu, aby w końcu być sobą i zawalczyć o własne ja. Nie namawiam w tym miejscu do rozwodów, do rozstań i do podejmowania tego typu kroków. Po prostu – życie składa się z lekcji, które albo przepracujemy i wyciągniemy z nich wnioski, aby nie popełniać w przyszłości tych samych błędów, albo dalej będziemy żyć z dnia na dzień, licząc, że zdarzy się cud lub wszystko się w jakiś magiczny sposób samo poukłada. Dotarło do mnie w końcu, że jestem panią swojego losu, że na wiele rzeczy naprawdę mam wpływ, że mogę sama o sobie decydować i wziąć odpowiedzialność za swoje poczynania. Kompletnie idiotyczne? Niedorzeczne? Gadanie infantylnej naiwniaczki? Kobieta po trzydziestce spada ze swojej miękkiej chmurki, na której snuła się po niebie przez wiele lat żyjąc w przeświadczeniu, że skoro jest jak jest, to tak ma być i trzeba akceptować to, co daje nam los. Rozwód pokazał mi ile siły, determinacji i silnej woli mam w sobie. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że jak naprawdę postawię na swoim, to mogę wszystko i nikt, i nic mnie nie powstrzyma. Tak też zrobiłam i zostałam we Francji, mieszkam w przepięknym Lyonie od ponad 3 i pół roku i za nic w świecie nie cofnęłabym czasu, aby cokolwiek zmienić.

Pewnie zastanawiacie się dlaczego zdecydowałam o napisaniu tak osobistego postu. Pomyślałam, że bardzo wiele kobiet (mężczyzn pewnie również) jest w podobnej sytuacji, w jakiej byłam ponad 4 lata temu: żyją z dnia na dzień, nie myślą o sobie, akceptują « ochłapy » rzucane przez los, partnera, bliskich, jak i też kompletnie obcych ludzi. Wiele osób tkwi w beznadziejnych, bezsensownych i nieszczęśliwych relacjach, dopasowując się do oczekiwań rodziny, partnera, znajomych, « miłej » cioci czy wujka oraz sztucznych norm narzuconych przez społeczeństwo. Chciałam dodać odwagi innym osobom w podobnej sytuacji; chciałam im przekazać, iż strach jest jedynie iluzją, a nasza determinacja, wola walki i siła są naprawdę wspaniałymi kompanami do przezwyciężania kłód rzucanych pod nogi przez los. Z każdej, nawet najbardziej beznadziejnej sytuacji są co najmniej 2 wyjścia – tak mawiała moja profesor od fortepianu, a jej słowa dźwięczą mi w głowie nawet po 17 latach od skończenia liceum. Rozwód paradoksalnie otworzył mi drzwi do zamieszkania w końcu w dużym, pięknym mieście, które sama sobie wybrałam. Dzięki temu znalazłam pracę, trafiłam na cudownych ludzi, którzy dali mi szansę, okazali serce i byli bardzo pomocni. Miałam szczęście trafić na życiowych pracodawców, miałam szczęście trafić na fantastyczną panią w jednej z agencji nieruchomości, która przekonała właściciela małego mieszkania, aby dał mi możliwość w nim zamieszkać. Od tych wydarzeń minęły ponad 3 lata i nadal jestem w Lyonie, w mieście które kocham, w mieście w którym czuję się dobrze i w końcu u siebie. Nie wiem jak potoczyłyby się moje losy, gdybym została w poprzednim życiu, na kompletnej prowincji, z mężem, który bardziej interesował się swoją karierą i wszystkim innym wokół niż mną. Dziś jestem w miejscu, gdzie czuję, że jest dobrze. Zmieniam się, dojrzewam, ewoluuję i mam tyle marzeń oraz planów :) Wiem, że mogę wszystko, jeżeli tylko bardzo tego chcę i włożę w to swoją pracę i całe serce. I nie pozwolę nikomu, aby mi wmówił, że jest inaczej.

I tak na koniec kilka naprawdę ciepłych rad prosto z serca dla Was, moi mili czytelnicy:

  • każdy koniec, to nowy początek. Kiedy zamykają się jedne drzwi, za chwilę otwierają się inne, nowe, czasami tuż obok
  • nigdy nie pozwólcie sobie wmówić, że jesteście nic nie warci, że sobie nie poradzicie i że nie warto ryzykować. Warto, a nawet trzeba bo inaczej prześpicie swoje życie jak pisał Anthony de Mello w swojej słynnej książce « Przebudzenie » (swoją drogą gorąco polecam!)
  • nie dajcie sobie wmówić, że coś z Wami nie tak bo Wasze życie nie wygląda jak z katalogu lub nie jest takie, jakie zaplanowała dla Was osoba z rodziny, z pracy czy jakaś inna « życzliwa » dusza
  • strach jest iluzją i owszem, paraliżuje, odbiera chęć życia, odbiera wolę walki ale nie warto dawać się mu omamić
  • Wasze życie jest Wasze i tylko Wasze! Nikt za Was go nie przeżyje, nikt nie wie jak Wasze życie wygląda naprawdę i nikt nie ma prawa Wam mówić jak macie postępować, co macie robić i jak macie funkcjonować oraz myśleć
  • macie prawo do swoich decyzji, do popełniania błędów, do wyciągania wniosków i do mówienia « NIE »

Uwierzycie jeżeli Wam powiem, że ten post powstawał w mojej głowie od maja, a dopiero dziś ujrzał światło dzienne? Myślę, że musiałam dojrzeć i zebrać się w końcu na odwagę, aby go opublikować. Poza tym dziś jest nów księżyca w znaku bojowego i ciekawskiego strzelca. Czy mogłam sobie wybrać lepszą datę na powrót do blogosfery i kolejny, nowy początek? ;) A tak na poważnie, to nie wiem czy wrócę na stałe; nie wiem czy będę miała pomysły, motywację i siłę na nowe publikacje, ale wiem jedno: czułam wewnętrzną potrzebę podzielenia się z Wami moją historią. Może komuś doda odwagi; może kogoś zainspiruje; może kogoś natchnie.

Życzę Wam cudownego dnia i owocnego nowiu księżyca: zasiewajcie intencje, spisujcie swoje marzenia i idźcie z odwagą za Waszym wewnętrznym głosem :)

6 commentaires Ajouter un commentaire

  1. Katarzyna dit :

    Piękny wpis, życzę ogromu szczęścia i spełnienia wszystkich marzeń.

    J’aime

  2. Chocolatchaudalacannelle dit :

    Piękny i odważny wpis! Napisze priv na instagramie jak wrócę z pracy 🙂

    J’aime

    1. Zawsze warto walczyć o siebie, własne szczęście i marzenia. Takie sytuacje pokazują jak silne potrafimy byś w życiu.
      Życzę wszystkiego dobrego!
      Pozdrawiam serdecznie również z Lyonu 😊

      J’aime

  3. Margaret dit :

    Dzięki,
    życzę wszelkiej pomyślności
    w Nowym Roku!!!
    Małgorzata Mika

    J’aime

  4. pryzmatycznie dit :

    Gratuluję odwagi i siły do spełniania marzeń! Ten wpis jest mi bliski, bo wiele lat temu sama też podjęłam decyzję o rozstaniu – po siedmiu latach kiepskiego związku i będąc w bardzo złej sytuacji życiowej. Ale walka o szczęście zawsze się opłaca, niezależnie od tego, ile kosztuje. Ściskam mocno i życzę dużo szczęścia (i liczę na kolejne notki)!

    J’aime

    1. madeleined84 dit :

      Dziekuje za podzielenie sie swoim doswiadczeniem. Warto o siebie walczyc i spelniac marzenia :) Duzo szczescia i spelnienia rowniez zycze :)

      J’aime

Laisser un commentaire